Dawno tu się nic nie działo, przeglądając niepublikowane zdjęcia na dysku odszukuję jeszcze takie z majówki. Trudno wracać pamięcią jak wtedy dokładnie wyglądała obrana taktyka. Jednak myślę, że coś tam jeszcze pamiętam i napisze pokrótce o moich wyprawach na kilka zasiadek, które odbyłem od początku maja.
Majówka, a właściwie jedna doba spędzona na kamieniu. Ryby
brały niemal od razu bez nęcenia i to fajnych rozmiarów, można powiedzieć, że
zawsze na łowienie obieram dwie linie i dwie taktyki słodką i rybną, tym razem
było podobnie. Niestety tegoroczna majówka nie należała do ciepłych i nocne
załamanie pogody odstraszyło ryby i mnie z nad wody, poniżej kilka rybek z tego
wyjazdu. Na tej wyprawie potwierdziło się również jak żarłoczne są karpie, po przyjeździe złowiłem pięknego łuskacza, kilka godzin później postanowił znowu mnie odwiedzić, połakomił się nawet na ten sam smak kulki. To tylko dowodzi, że warto wypuszczać ryby.
W połowie maja również na Kamieniu spędziłem trzy popołudnia
po pracy. Raz chciałem zapolować na leszcze, z moją taktyką. Obrałem sobie
plan, zrobiłem zanętę i coś tam wyszło, sami zobaczcie.
Następne popołudnie miało polegać na dobraniu się do
karpików, na plan szedł nowy kijek i dystans. Łowienie na 90 metrze to inny
wymiar wędkarstwa, ćwiczyłem, zmieniałem i pracowałem, aby powtarzalnie i w
miarę precyzyjnie móc wędkować na takim dystansie, teraz mogę powiedzieć, że to
fajne.
Trzecie popołudnie to plan lin i karaś, dość trudny, choć do
zrealizowania trzeba tylko chcieć😊tutaj taktyka to nic innego jak kukurydza i
robaki. Jednak, żeby nie było za łatwo łowiłem na methode, nie na klasyk,
poniżej efekty. Oczywiście każde popołudnie przynosiło inne warunki i nie tylko
zamierzone ryby, trafiały się również rybki których nie planowałem jak jazie
czy szczupaki, wędkarstwo zaskakuje mnie cały czas.
W czerwcu na Kamieniu wylądowałem raz po pracy na szybkim
wypadzie. Tutaj w podajniku wędrował tylko pellet rybny. Ryby dalej dopisują.
Pewnie myślicie tylko ten Kamień i Kamień, ja wychodzę z założenia, że na ryby
jeżdżę po ryby nie posiedzieć nad wodą, dlatego jeżdżę tam, gdzie one są.
Często mam jakieś rzeczy do przetestowania czy sprawdzenia, a jeśli mam je
porządnie sprawdzić to, gdzie jak nie nad rybną wodą.
Odwiedziłem też kilka
razy nowe łowisko w naszej okolicy Poligon, woda rybna, ale bardzo trudna.
Początkowo łowiłem ryby na kilku pierwszych wyjazdach, a później było coraz
trudniej, ryby bardzo wybredne. Łowisko dodatkowo bardzo zarosło, co utrudnia
łowienie, ale polecam spróbować, karpie są silne jak konie i nie znam wody,
gdzie tak ciągną. Raz nawet wylądowałem tam na zawodach organizowanych przez
sklep wędkarski "U Simka" i Mariusza udało się zająć trzecie miejsce w sektorze,
łowią karpia dwie minuty przed końcowym gwizdkiem, co fart to fart i całościowo
siódme miejsce. U nas w sektorze nie było w ogóle ryb, ogólnie całe zawody
wypadły pod względem ryb słabo, za to organizacja i przebieg zawodów perfekt.
Oczywiście odwiedziłem też moją ulubioną komercję –
Batorówkę. Tamtejsze liny i piękne karpie. Zostawię wam to do wglądu.
Moja lokalna woda coś osłabła w tym roku, nie mam takich
super wyników. Jednak pięknych płoci nie pamiętam, kiedy tak połowiłem, nie
mogę zapomnieć o węgorzu na methodę. Jednak coś tam się udało połowić i dobrać
do tamtejszych Azjatów, jeszcze coś tam pływa. Co ciekawe najlepsze wyniki miałem na połączeniu klasycznego zestawu na którego końcu wędrował dumbels lub pellet, taka przynęta podana na długim zestawie odpowiadała najlepiej.
Myślę, że teraz znajdę więcej czasu i coś będzie udawało się
publikować nie w takiej zbiorczej wersji tylko pojedynczo i bardziej opisywać
taktykę i całą wyprawę. Poniżej zdjęcie z ostatniego wypadu nad wodę, gdzie towarzyszyła mi moja córka i jedno jest pewne WKRĘCA SIĘ CORAZ BARDZIEJ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz