Jakiś czas temu odwiedziłem nasz pobliski zbiornik celem upolowania jakiś rybek, cel priorytetowy – relaks z córką. Postanowiliśmy zapakować namiot i wyskoczyć nad wodę po następną przygodę, a możecie mi uwierzyć, że Zośka jest świetnym kompanem takich wypraw.
Rozbiliśmy namiot i resztę obozu oczywiście nie
zapomnieliśmy o wędkach. Wspólnie mieszaliśmy zanęty, Zocha wytypowała przynęty,
które powędrowały na zestawy i pozostało tylko oczekiwać na branie. Nie
musieliśmy długo czekać na nie, córka próbowała swoich sił podczas holowania
czy podbierania ryb. Nie ukrywam, że dużo ryb nie zostało wyholowanych, ale nie
to się liczyło. Oczywiście jakieś ryby wylądowały na macie, uśmiech dziecka
bezcenny, pięknie spędzony czas.
Tydzień później postanowiłem odwiedzić Kamień jeszcze raz,
tym razem sam. Wybrałem się na szybkie wędkarskie popołudnie. Tym razem
postawiłem na moją słodką mieszankę i kuleczki w najmniejszym rozmiarze. Jednak
woda tym razem nie była tak łaskawa i udało mi się wyholować tylko dwie rybki
amura i karpia. Kolejne doświadczenia zdobyte, wnioski wyciągnięte o których
mam nadzieję, że przeczytacie w następnych wpisach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz