środa, 11 grudnia 2019

Batorówka jesienią




Jakiś czas temu po raz kolejny zawitaliśmy na zbiorniku Batorówka, chcieliśmy zobaczyć czy jesienią też można się tam dobrać do grubych karpi. Jesteście ciekawi jak poszło? Zapraszam do przeczytania poniższego tekstu.




Dość późną jesienią wybrałem się wraz żoną na wspomniana wodę, jej klimat jest na tyle fajny, że człowiek nie czuje się jak na komercji i to nas przekonuje do niej. Wybraliśmy przeciwległy brzeg niż ostatnio, ale również okolice wyspy. Dlaczego? Pierwszym powodem była wygoda dojazdu i możliwość łowienia na krótkim dystansie. Podczas rozkładania sprzętu można było zauważyć, że ryby przebywają jednak w drugim końcu zbiornika, ale cóż, wyzwanie to wyzwanie.


Postanowiliśmy zorganizować sobie z Magdą małe zawody, łowiąc przez ok 4 godziny zwyciężała największa łączna masa ryb. Po rozstawieniu, rozrobieniu towaru i zanęceniu musieliśmy jak nigdy odczekać kilkanaście minut na brania, jednak ryby tam chyba nigdy nie zawodzą. Na moim kiju zameldowała się fajna ryba, jednak po chwili spadła, i tak kolejna i kolejna??? Zmiana haczyka, okazała się strzałem w dziesiątkę, jednak Madzia miała w siatce już pierwsze zdobycze-liny. Po upływie kilkudziesięciu minut nasze brania stają się w miarę regularne, choć bardzo rzadkie. Ryby pojawiały się pojedynczo, praktycznie nie można było systematycznie odławiać po kilka sztuk, ale najważniejsze, że się pojawiły.

Po upływie szybkich czterech godzin przyszedł czas na ważenie. Waga ryb żony pokazała 24,300 i szczerze mówiąc wyciągając swoją siatkę z wody byłem pełen obaw. Jednak po zważeniu okazało się, że jednak wygrałem nasze małe towarzyskie zawody, ale zaledwie czterema kilogramami. Radość towarzyszyła mi nie z tego powodu, że zwyciężyłem, cieszyłem się, że żona potrafi tak łowić i następnym razem to ja mogę przegrać😊


Jeśli chodzi o towar, jaki przygotowaliśmy do wędkowania. Mieliśmy trzy mixy, w tym dwa własnej produkcji: pierwszy na bazie robin reda i tu po raz kolejny posmakował on liną na tym łowisku, drugi na bazie ostrych przypraw. I tu dominowały karpie. Trzeci to mix od FedderBait - ochotka z konopią, i to on dawał najwięcej brań, jednak o tej porze roku ochotka to ochotka. Na haczyk wędrowało wszystko od pomarańczowych po białe kolory przynęt, nie było faworyta. Sprzęt, jak zwykle u nas - Mikado. Po raz kolejny nie zawiedliśmy się na wędce Excellence. Mieliśmy ze sobą także nasz niezawodny zestaw kij plus kołowrotek UV. Mogliśmy także po raz pierwszy przetestować nową żyłkę Dream Line, która w ofercie Mikado pojawi się już w nowym roku. Tutaj duże ukłony dla twórców tej żyłki. Jej jakość i świetne parametry wpływają nie tylko na wytrzymałość, ale także na dużo dalsze rzuty. Jesteśmy zachwyceni.




Zawsze miło wracamy na ta wodę i na pewno jeszcze nie raz tam zagościmy, super się wędkuje wiedząc, że ktoś z taką pasją czuwa nad nią i tutaj wyrazy szacunku dla gospodarzy. Jednak pamiętajmy, aby mieć ze sobą zawsze mały poręczny odkażacz i dbać o te rybki, szanujmy je. Niektóre złapane miały okropne pyski, a wystarczy tak nie wiele. Wracając do podsumowania, myślę, że jak na tę porę roku to uzyskaliśmy i tak niezły wynik. W następnym sezonie na pewno się tam pojawimy, Madzia już chce rewanżu, a wiec na co czekać? Oby do wiosny, połamania.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz