Na początku Października postanowiłem w niedzielne popołudnie wyskoczyć nad wodę, było ciepło choć trochę wietrznie. Po przybyciu nad wodę i spotkaniu kolegów dowiedziałem się, że ryby są w ogóle nie aktywne i to od kilku dni, nie załamałem się i postanowiłem z powodu mocnego wiatru wybrać groblę, na którą wiatr spycha ciepła wodę i łowić pod nogami.
Zapakowałem cały sprzęt na wózek i po pokonaniu kilkunastu
metrów dotarłem nad wytypowane miejsce, które okazuje się niezbyt komfortowe,
ale nikt nie mówił, że takie będzie. Po kilku minutach udało mi się rozłożyć
kosz i resztę sprzętu, zabrałem się za mieszanie smakołyków dla ryb. Dwie
wędki, a więc dwie linie. Jedna to 10-15 metr i tutaj mieszanka kukurydzy,
orzechów, konopi, pelletu to wszystko strzelane procą. Druga linia to łowienie
powiedzmy „gdzie popadnie” i szukanie ryb, zaczynam łowić dłużej dopiero tam,
gdzie zaobserwuje jakieś wskazania. Co do zanęty na drugą wędkę była to moja
mieszanka, którą używam już od dłuższego czasu i na tym łowisku daje przyzwoite
efekty. Była to mieszanka powiedzmy kryla, zanęty leszczowej i kilku
polepszaczy😊 do tego oczywiście zwykły, najtańszy pellet
2mm. Na bliższy dystans wybrałem kij 300cm z serii MFT do 60 gr, z kołowrotkiem
UV w rozmiarze 3000, tutaj na końcu zamiast koszyczka miałem oliwkę i przypon
ok 30 cm. Natomiast na dalszą odległość wybrałem stara dobrą UV 330 cm do 90 gr
z podpiętym Noctisem 4000, na szpulach nawinięte żyłki 0,22mm. Całość na końcu
zestawu zwieńczona koszyczkiem do methody o gramaturze 30 gr. Przynęty jakie
używałem, może jakie się sprawdziły, były to po prostu małe rozmiary 4-6mm,
kolor był chyba drugorzędny, brały na białe i na czerwone.
Wszystko gotowe, łowimy. 15 metr zanęciłem sobie dość obficie na starcie strzelając z procy miksem i dorzuciłem trzy małe kulki z zanęty. Dalszy dystans przerzucałem, co pięć minut po około pięć metrów do przodu, aż do napotkania pierwszych wskazań. Pierwsze branie miałem dopiero po około dwóch godzinach i to takie delikatne, iż myślałem, że na końcu podskubuje mi płoć. Miło się zaskoczyłem po zacięciu, gdy kij wygoił się w pół, a na końcu zameldował się pierwszy tego dnia jaź.
Tego dnia większość ryb odłowiłem z 15 może z 20 metra, ale trafiały się też ze środka zbiornika. Ciężko było szukać powtarzalności brań, choć branie następowało dość szybko po umieszczeniu zestawu w wodzie, bo czasami ok 30 sekund. Podsumowując tego dnia złowiłem kilka pięknych ryb, naprawdę pięknych, bo chyba 8 tłustych jazi w przedziale od 45 do 51 cm, dwa leszcze i rodzynka w postaci karasia 45 cm, po prostu eldorado. Myślę, że sukcesem było ciągłe dokarmianie ryb, miały gdzie przystanąć i poszukać kilku dobrych kąsków. Lecz trzeba było się też nieźle nakombinować, aby się do nich dobrać. Jedno jest pewne tego dnia połowiłem super, po miesięcznej przerwie od tej wody było warto przedzierać się przez jeżyny i trawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz