Pewnego dnia postanowiłem wybrać się na poranne karasie.
Dzień wcześniej przyszykowałem sobie zanętę
waniliowo-czekoladową, do niej powędrowały robaki, kukurydza i pieczywko fluo.
Miejsce, które wybrałem, zanęciłem dwa dni wcześniej samą kukurydzą, w dzień
wędkowania na początek posłałem 10 koszyczków na start. Nad wodą pojawiłem się
parę minut po trzeciej. Na haczyk pierwszej wędki powędrowały czerwone robaki, a na drugą żółte
dumbelsy. Wszystko zagrało idealnie: miejsce, zanęta, przynęta. Udało się złowić
kilka fajnych rybek - karasi, linów, a nawet amura. Trzeba to na pewno jeszcze
powtórzyć i przechytrzyć kilka okazów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz