sobota, 14 marca 2020

Pierwsza wizyta




1 marca otworzono osadnik Kamień - oczywiście nie mogło mnie tam zabraknąć.



Nad wodą pojawiłem się po godzinie 9, niestety przez niedoczytanie okazało się, że otwarcie jest o 12. Nie byłem jednak sam i czas minął szybko na rozmowach i przygotowaniu stanowiska. Mieliśmy fajny dzień na wędkowanie, dość wietrzny, ale ciepły, nie pozostało nic innego, jak czekać na godzinę otwarcia.

Do wędkowania przyszykowałem dwie mieszanki. Jedną do klasycznego koszyka ciemną, ziołową wymieszaną z ziemią z kretowiska. Druga to zanęta pod methodę, niestety okazało się, że zapomniałem koszyczków😊, czerwona, dość śmierdząca.

Od jakiegoś czasu testuje nowe kije od Mikado z serii MikadoFishingTeam i to na nie właśnie wędkowałem. Jeden długości 305 do 60 gram z zestawem klasycznym. Drugi długości 330 do 90 gram miał być z zestawem do metody, jednak jak już pisałem zapomniałem koszyczków, więc uzbroiłem kij w zwykły koszyczek. Po pewnym czasie żona jednak dowiozła mi owe zapomniane rzeczy. Na krótszym zestawie z kołowrotkiem w rozmiarze 4000 nawinąłem nową, bardzo dobrą plecionkę Dream Line o średnicy 008, na drugim zestawie wylądował kołowrotek również w rozmiarze 4000 z żyłką o średnicy 22mm.



Wstępnie postanowiłem, że zanęcę bardzo obficie, co nie znaczy, że syto. Do ok. 1.5litra ziemi dodałem ok. 300ml zanęty, do tego kilka ziaren kukurydzy, trochę topionej pinki oraz konopie. Może się wydawać na tą porę roku dużo, jednak kto nie ryzykuje…. Na haczyk miałem przyszykowane pinki, ochotkę i kukurydze.


Do wody na start posłałem ok 1litra mieszanki, chciałem uzyskać coś w rodzaju dywanu z małymi bonusami, na których będzie żerowała ryba. Łowiłem na 25 i 36 metrze. Wędkowałem początkowo na krótszym dystansie, którego w ogóle nie nęciłem, tylko często przerzucałem, chciałem, aby ryby zgromadziły się spokojnie na dalszej odległości. Jednak po godzinie bez brania przeniosłem się na dalszy dystans. Po drugim rzucie zameldowała się pierwsza rybka-pstrąg. Następnie nastała cisza. Postanowiłem donęcić trzema większymi koszykami. Po chwili zaatakowała kolejna rybka tym razem jesiotr. Po niej znów nastała cisza. W międzyczasie żona przywiozła mi koszyczki i przezbroiłem się na methodę. Ponownie donęciłem i po kilku minutach na kiju zameldował się kolejny pstrąg i po chwili następny. Po tych rybach nastała cisza, aż do końca wędkowania. Najważniejsze jednak, że kontakt z rybą zaliczony.


Kolejne plany już są, zobaczymy jednak jak czas pozwoli. Oby udało się jak najszybciej wyskoczyć nad wodę. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz