środa, 13 czerwca 2018

05.05



Witam,
większość wędkarzy kojarzy początek maja ze szczupakami, ja postanowiłem połowić na mój ulubiony grunt.
















Nie mogłem zaplanować  dłuższej zasiadki z powodu pracy, pozostała mi sobota na wędkowanie.
Nad wodą pojawiłem się ok godziny 7.00, szybkie rozpakowanie samochodu, rozrobienie zanęt i czekamy na pierwsze branie.
Postanowiłem na początku łowić na klasyczny koszyczek, a za przynętę posłużyły mi białe robaki. Zachęcony opowieścią kolegi o pięknych łowionych leszczach, przygotowałem zanętę skierowaną właśnie na tę rybę. 











Po kilku minutach zameldowały się pierwsze małe sztuki, z upływem czasu pojawiły się również większe osobniki. Po upływie kilku godzin brania ustały. Mimo podnęcania , ryby nie chciały pobierać pokarmu, albo może tylko robaków.  Postanowiłem spróbować na methodę - może ona uratuje sytuacje - pomyślałem. Nie myliłem się, bo po kilku minutach w podbieraku wylądowała kolejna zdobycz, i tak raz za razem, a wędka z robakami stała, jak zaczarowana. Podczas odławiania leszczy trafiły się też fajne bonusy, w postaci karpi. Wyjazd mogę zaliczy do udanych, dobrałem się do ryb, które chciałem złowić, jednak jest zawsze jakieś „ale”, trzeba wyciągnąć wnioski i walczyć o więcej, duuużo więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz