Przyszedł czas, aby w końcu
sprawdzić się w zawodach wędkarskich, miałem zamiar wystartować już w tamtym
roku, jednak nie miałem odwagi, obawiałem się porażki.
W tym nowym sezonie postanowiłem przełamać się i wziąć udział w niektórych
rozgrywanych, a los chciał, że pierwsze
organizowane były na Winku, zgłosiłem się. 4 luty godzina 8.00 zbiórka, ok 37 zawodników,
ale może od początku. Na Winku wędkowałem już w tym roku i moim zdaniem z niezłym
wynikiem. Myślałem, jaką taktykę przybrać na zawody, nie chciałem bardzo
kombinować, aby nie przedobrzyć. Padło na moją ulubioną zanętę płociową od
firmy Lorpio, a na drugi zestaw chciałem skusić karpia, którym to zarybiano w
ostatnim czasie, a więc zanęta iście karpiowa od firmy Fedder Bait
„epidemia”. Nie byłbym sobą, gdybym nie
dodał czegoś od siebie, zatem do pierwszej zanęty powędrował sparzony robak i
rzepak, do drugiej postanowiłem dodać coś ala booster, a mianowicie zmieloną
kukurydzę konserwową. Przyszykowałem sobie trzy kije, od delikatnego pickera,
do średniej akcji feedera. Picker miał
łowić cały czas płocie, a drugi kij „szukać” ryb dalej. Tyle na temat zanęt i
taktyki, nie będę zanudzał. Spakowany, czas start, losowanie miejsc (dzień
wcześniej mówiłem do żony, że nie chciałbym łowić na końcu i początku
zbiornika), miejsce 35 przy końcu. Po dojechaniu na miejsce pomyślałem, że nie
jest źle. Fajne miejsce między grążelami, przy brzegu małe żeremie bobra, setki
małych rybek przy brzegu, no miejsce prawie idealne. Po pierwszych kilku
minutach nic się nie działo, od czasu do czasu pojedyncze skubnięcia, pierwsza
godzina mija z kilkoma drobnymi płotkami i kiełbikami. Organizator spacerując
zdradził, że tak jest prawie wszędzie, łapie tylko środek i to mało. Na moim
miejscu miałem jeszcze kilku nieproszonych gości, którzy również je sobie
upodobali i skutecznie odstraszali ryby,
a mianowicie średnie szczupaczki. Tego dnia były nad wyraz aktywne, kiedy tylko
płocie zaczynały brać, zaraz pojawiały się widowiskowe ataki drapieżników i
brania ustawały. Po trzech godzinach w siatce było może ok 10 ryb o średniej
wielkości 10 cm, a więc… zestaw z zanętą płociową coś jeszcze łowił, natomiast
drugi stał jak zaczarowany. Kilka minut przed końcem postanowiłem połowić
praktycznie „pod nogami”, aby nałapać jak najwięcej drobnej płotki, która
trzymała się żeremia. Sygnał końcowy, ważenie i mam 640pktJ, dosłownie w płotkach
10cm.
Zwycięzca miał coś w okolicach 3 kg , drugie miejsce ok 2 kg, trzecie
1,5kg, jeśli się nie mylę. Brawo dla nich. Ja jednak nie pojechałem tam z myślą
o zwycięstwie, bardziej chodziło mi o to, by zobaczyć, jak to wszystko wygląda,
jak przebiega. Nigdy nie lubiłem rywalizacji, kto kogo pokona, kto jest lepszy.
Jednak gdy atmosfera przebiega przyjaźnie, nie ma takiej presji, a zarazem panuje
delikatna nuta rywalizacji, fajnie jest sprawdzić swoje umiejętności, podobno
nigdzie się tyle nie nauczymy, jak na zawodach. Teraz podsumowując, widzę swoje
błędy, jakie popełniłem, już wiem co bym zmienił, co poprawił. Jednak człowiek
uczy się całe życie, na pewno jeszcze wystartuje w innych zawodach, miejmy
nadzieję, że z lepszymi rezultatami, ale na pewno bogatszy o nowe
doświadczenia. Nie robiłem zdjęć podczas trwania imprezy, a więc dziś trochę
mniej, następnym razem postaram się bardziej.
A teraz przede mną, jedna z największych imprez wędkarskich,
mianowicie Rybomania. Panują różne opinie o jej przebiegu, ja jednak lubię
oglądać wyeksponowany sprzęt, który mogę dotknąć i sprawdzić, a w Poznaniu będę
miał wszystko w jednym miejscu. Z
pewnością zdam Wam relację z tego, co tam zobaczyłem i co najbardziej zrobiło
na mnie wrażenie. A więc do zobaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz