środa, 7 lutego 2018

Zawody Winek


Przyszedł czas, aby w końcu sprawdzić się w zawodach wędkarskich, miałem zamiar wystartować już w tamtym roku, jednak nie miałem odwagi, obawiałem się porażki.


 W tym nowym sezonie postanowiłem  przełamać się i wziąć udział w niektórych rozgrywanych, a  los chciał, że pierwsze organizowane były na Winku, zgłosiłem się. 4 luty godzina 8.00 zbiórka, ok 37 zawodników, ale może od początku. Na Winku wędkowałem już w tym roku i moim zdaniem z niezłym wynikiem. Myślałem, jaką taktykę przybrać na zawody, nie chciałem bardzo kombinować, aby nie przedobrzyć. Padło na moją ulubioną zanętę płociową od firmy Lorpio, a na drugi zestaw chciałem skusić karpia, którym to zarybiano w ostatnim czasie, a więc zanęta iście karpiowa od firmy Fedder Bait „epidemia”.  Nie byłbym sobą, gdybym nie dodał czegoś od siebie, zatem do pierwszej zanęty powędrował sparzony robak i rzepak, do drugiej postanowiłem dodać coś ala booster, a mianowicie zmieloną kukurydzę konserwową. Przyszykowałem sobie trzy kije, od delikatnego pickera, do średniej akcji  feedera. Picker miał łowić cały czas płocie, a drugi kij „szukać” ryb dalej. Tyle na temat zanęt i taktyki, nie będę zanudzał. Spakowany, czas start, losowanie miejsc (dzień wcześniej mówiłem do żony, że nie chciałbym łowić na końcu i początku zbiornika), miejsce 35 przy końcu. Po dojechaniu na miejsce pomyślałem, że nie jest źle. Fajne miejsce między grążelami, przy brzegu małe żeremie bobra, setki małych rybek przy brzegu, no miejsce prawie idealne. Po pierwszych kilku minutach nic się nie działo, od czasu do czasu pojedyncze skubnięcia, pierwsza godzina mija z kilkoma drobnymi płotkami i kiełbikami. Organizator spacerując zdradził, że tak jest prawie wszędzie, łapie tylko środek i to mało. Na moim miejscu miałem jeszcze kilku nieproszonych gości, którzy również je sobie upodobali i skutecznie odstraszali  ryby, a mianowicie średnie szczupaczki. Tego dnia były nad wyraz aktywne, kiedy tylko płocie zaczynały brać, zaraz pojawiały się widowiskowe ataki drapieżników i brania ustawały. Po trzech godzinach w siatce było może ok 10 ryb o średniej wielkości 10 cm, a więc… zestaw z zanętą płociową coś jeszcze łowił, natomiast drugi stał jak zaczarowany. Kilka minut przed końcem postanowiłem połowić praktycznie „pod nogami”, aby nałapać jak najwięcej drobnej płotki, która trzymała się żeremia. Sygnał końcowy, ważenie i mam 640pktJ, dosłownie w płotkach 10cm. 






Zwycięzca miał coś w okolicach 3 kg , drugie miejsce ok 2 kg, trzecie 1,5kg, jeśli się nie mylę. Brawo dla nich. Ja jednak nie pojechałem tam z myślą o zwycięstwie, bardziej chodziło mi o to, by zobaczyć, jak to wszystko wygląda, jak przebiega. Nigdy nie lubiłem rywalizacji, kto kogo pokona, kto jest lepszy. Jednak gdy atmosfera przebiega przyjaźnie, nie ma takiej presji, a zarazem panuje delikatna nuta rywalizacji, fajnie jest sprawdzić swoje umiejętności, podobno nigdzie się tyle nie nauczymy, jak na zawodach. Teraz podsumowując, widzę swoje błędy, jakie popełniłem, już wiem co bym zmienił, co poprawił. Jednak człowiek uczy się całe życie, na pewno jeszcze wystartuje w innych zawodach, miejmy nadzieję, że z lepszymi rezultatami, ale na pewno bogatszy o nowe doświadczenia. Nie robiłem zdjęć podczas trwania imprezy, a więc dziś trochę mniej, następnym razem postaram się bardziej. 





















A teraz przede mną, jedna z największych imprez wędkarskich, mianowicie Rybomania. Panują różne opinie o jej przebiegu, ja jednak lubię oglądać wyeksponowany sprzęt, który mogę dotknąć i sprawdzić, a w Poznaniu będę miał wszystko w jednym miejscu.  Z pewnością zdam Wam relację z tego, co tam zobaczyłem i co najbardziej zrobiło na mnie wrażenie. A więc do zobaczenia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz