Witam, dziś po raz kolejny w tym
sezonie wybrałem się nad wodę.
Wyciągając wnioski po ostatniej wyprawie, gdzie
padło dość sporo ryb, lecz w małym rozmiarze, chciałem dobrać się do tych
większych okazów. Wydawało mi się że ostatnio większe sztuki podpływały do
zanęconego miejsca, łapały większe kąski i odpływały, a na haczyku meldowały
się tylko przypadkowo. Na tej zasiadce postanowiłem dodać do zanęty trochę
więcej „bonusów” w postaci robaków i ziaren, aby na dłużej zatrzymać rybę w polu
mojego nęcenia.
Przygotowałem dwie mieszanki : pierwsza
to zanęta płociowa, natomiast druga to typowa zanęta „feeder”. Do każdej
powędrowały robaki oraz ziarna, całość pomieszana z ziemią w stosunku 1:1,
wszystko dopalone melasą. Różnica pomiędzy tą wyprawą, a ubiegłą polegała na
tym, że na tej postanowiłem wstępnie zanęcić przed łowieniem, przełożyło się to
na utrzymanie ryby przez dłuższy czas w łowisku. Jednak zmieniając koszyk na
mniejszą wersję „small” traciłem brania. Zwiększając ilość podawanego pokarmu,
ryby pojawiały się z powrotem, brania były jednak rzadsze niż ostatnio, lecz
ryby były większe w przedziale ok 23-28cm. Czyli po części cel został
osiągnięty, tylko ilość brań nie powalała, jednak patrząc na sąsiadów nie mam
co narzekać , tego dnia ryby były po prostu mniej aktywne. Reasumując Winek
rządzi się swoimi prawami, trzeba się dopasować do panujący tam warunków,
zupełnie odmiennych niż na innych wodach o tej porze roku. Ryby po prostu potrzebują
pożywienia, ciepła woda tylko wzmaga ich apetyt, a żarłoczne płocie i leszcze
wyczyszczą wszystko. Czas pokazał, że zanęta płociowa bije na głowę zanęte z serii „feeder”. Ilość brań była znaczna, do
tego stopnia, że po pewnym czasie postanowiłem zrezygnować z tej drugiej. Kolejną
ciekawostką było to, że płocie chętniej pobierały haczyk, na którym była pinka,
niż ochotka.
Ostatnio methoda nie przyniosła
brań, wiec tym razem nad wodę zabrałem dwa feedery. Pierwszy z nich to picker, z
zestawem takim, jak ostatnio, drugi to feeder 330cm, o ciężarze wyrzutowym do
60g, oba wyposażone w klasyczne druciane koszyki, różniły się tylko długościami
przyponów. Na tej zasiadce zmieniłem
również haczyki na mniejsze i to był błąd, miałem wiele ładnych brań,
których nie zaciąłem.
Moje testy cały czas trwają.
Udoskonalam zanęty i sprzęt. Zobaczymy
czy się to skończy, miejmy nadzieję, że medalową rybą. Kompletuje to co jest niezbędne
na pełnie sezonu, czyszczę, konserwuję, wiąże, układam, pewnie, jak każdy, kto
nie może doczekać się ciepłych, dłuższych dni, aby można było również po pracy
wyskoczyć na ryby, a nie tylko w weekendy.
klasyczny feeder jest chyba najciekawszą metodą w moim przypadku. Dostarcza wielu niezapomnianych chwil
OdpowiedzUsuń