niedziela, 28 stycznia 2018

Winek vol.2



Witam, dziś po raz kolejny w tym sezonie wybrałem się nad wodę.
Wyciągając wnioski po ostatniej wyprawie, gdzie padło dość sporo ryb, lecz w małym rozmiarze, chciałem dobrać się do tych większych okazów. Wydawało mi się że ostatnio większe sztuki podpływały do zanęconego miejsca, łapały większe kąski i odpływały, a na haczyku meldowały się tylko przypadkowo. Na tej zasiadce postanowiłem dodać do zanęty trochę więcej „bonusów” w postaci robaków i ziaren, aby na dłużej zatrzymać rybę w polu mojego nęcenia.




Przygotowałem dwie mieszanki : pierwsza to zanęta płociowa, natomiast druga to typowa zanęta „feeder”. Do każdej powędrowały robaki oraz ziarna, całość pomieszana z ziemią w stosunku 1:1, wszystko dopalone melasą. Różnica pomiędzy tą wyprawą, a ubiegłą polegała na tym, że na tej postanowiłem wstępnie zanęcić przed łowieniem, przełożyło się to na utrzymanie ryby przez dłuższy czas w łowisku. Jednak zmieniając koszyk na mniejszą wersję „small” traciłem brania. Zwiększając ilość podawanego pokarmu, ryby pojawiały się z powrotem, brania były jednak rzadsze niż ostatnio, lecz ryby były większe w przedziale ok 23-28cm. Czyli po części cel został osiągnięty, tylko ilość brań nie powalała, jednak patrząc na sąsiadów nie mam co narzekać , tego dnia ryby były po prostu mniej aktywne. Reasumując Winek rządzi się swoimi prawami, trzeba się dopasować do panujący tam warunków, zupełnie odmiennych niż na innych wodach o tej porze roku. Ryby po prostu potrzebują pożywienia, ciepła woda tylko wzmaga ich apetyt, a żarłoczne płocie i leszcze wyczyszczą wszystko. Czas pokazał, że zanęta płociowa bije na głowę zanęte  z serii „feeder”. Ilość brań była znaczna, do tego stopnia, że po pewnym czasie postanowiłem zrezygnować z tej drugiej. Kolejną ciekawostką było to, że płocie chętniej pobierały haczyk, na którym była pinka, niż ochotka.


Ostatnio methoda nie przyniosła brań, wiec tym razem nad wodę zabrałem dwa feedery. Pierwszy z nich to picker, z zestawem takim, jak ostatnio, drugi to feeder 330cm, o ciężarze wyrzutowym do 60g, oba wyposażone w klasyczne druciane koszyki, różniły się tylko długościami przyponów. Na tej zasiadce zmieniłem  również haczyki na mniejsze i to był błąd, miałem wiele ładnych brań, których nie zaciąłem.







Moje testy cały czas trwają. Udoskonalam  zanęty i sprzęt. Zobaczymy czy się to skończy, miejmy nadzieję, że medalową rybą. Kompletuje to co jest niezbędne na pełnie sezonu, czyszczę, konserwuję, wiąże, układam, pewnie, jak każdy, kto nie może doczekać się ciepłych, dłuższych dni, aby można było również po pracy wyskoczyć na ryby, a nie tylko w weekendy. 

1 komentarz:

  1. klasyczny feeder jest chyba najciekawszą metodą w moim przypadku. Dostarcza wielu niezapomnianych chwil

    OdpowiedzUsuń