Brak czasu......, a więc pozostaje niedziela na wędkowanie i tak właśnie zrobiłem.
Pobudka wcześniej rano i na ryby a dokładnie osadniki Kamień, komora złów i wypuść.
Dzień wcześniej wszystko przyszykowane i zapakowane. Rano kawka, żona i pies do samochodu i nad wodę. Dodam że byłem tydzień wcześniej, ale słabo się przyszykowałem i straciłem dużo fajnych ryb. Błąd nie został powielony, tym razem zabrałem mocniejsze zestawy. Nad wodą szybko rozstawiony, pod nęcone i .... nic. Dwie godziny bez brania, zacząłem kombinować co dało efekt. Okazało się że rybki żerowały ale nie na wszystkim, próby różnych przynęt okazały się kluczem do sukcesu. Połowiłem jak nigdy na tej wodzie, może ryby nie były najwiekszych rozmiarów ale dla mnie nie to się liczy. Miło spędzony czas z żoną i moim najwierniejszym kompanem wypraw czyli psem"mentosem", to jest ważne. Ryby dosłownie zakodowały sobie kilka przynęt na które brały a inne poprostu omijały szerokim łukiem. Nie będę się rozpisywał zapraszam nad wodę. Oby więcej takich wypraw czego sobie, jak i wam życzę połamania!!!
Hi! This post could not be written any better! Reading this post reminds me of my old room mate!
OdpowiedzUsuńHe always kept chatting about this. I will forward
this write-up to him. Pretty sure he will have a good read.
Many thanks for sharing!