Od
dłuższego czasu chciałem wybrać się na wiosenne płocie, na jedno z okolicznych
jeziorek, na którym wiem, że występują piękne sztuki.
Takim miejscem jest Słok. Zachęcony ładną pogodą,
postanowiłem wybrać się tam na krótką zasiadkę po pracy.
Odchudziłem
swoje zestawy do minimum, wybrałem dwa pickery, aby łowić jak najlżej. Po
przybyciu zanęciłem wybrane miejsce, nęciłem dwie linie 30 i 25 metr,
przygotowałem mieszankę płociową z ziarnami plus martwe białe robaki.
Szybko
zarzuciłem zestawy, na branie jednak nie trzeba było długo czekać. Po krótkiej walce
w podbieraku ląduje piękna ryba, jednak nie jest to płoć, a jaź. Następnie na
haczyku meldują się okonie i to one niestety zdominowały tą wyprawę, co jakiś
czas trafia się jednak cel wyprawy czyli płoć. Rozmiary tych ostatnich, nie były
powalające (kto wędkuje na Słoku, ten wie jak duże one tam występują).
Ciekawe
było to, że zestawy leżały od siebie w odległości 5metrów, a na bliższej linii
nie było w ogóle brań. Zmieniałem przypony, przynęty, nic nie pomagało. Jednak
po ponownym, dodatkowym zanęceniu tylko na 25 metrze, brania pojawiły się na
dwóch zestawach. Zbliżająca się burza przegoniła mnie wcześniej do domu, jednak
wyprawę zaliczam do udanych.
Słok
jest dość trudną technicznie wodą, czasami można przesiedzieć tygodnie bez
brania, innym razem połowić jak nigdzie, a jak będzie w tym roku, zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz