Sobotę, 10 lutego, postanowiłem poświęcić czas wędkarstwu w
nieco innym wydaniu, mianowicie wybrałem się na targi, czyli zapewne wszystkim wędkarzom
dobrze znaną, osławioną, poznańską Rybomanię.
I w tym miejscu pragnę przeprosić
Was, że wpis ten pojawia się dopiero teraz, jednak wyprawę tę przypieczętowałem
przeziębieniem i fatalnym samopoczuciem. Jednak, co się odwlecze to nie
uciecze. Pierwsze emocje po Rybomanii już opadły, dlatego mogę teraz na chłodno
podejść do tego, co zobaczyłem podczas zwiedzania ekspozycji. Nie bez przyczyny targi te nazywa się jedną z
największych imprez wędkarstwa, zdecydowanie ogrom wydarzenia robi wrażenie.
Mnóstwo wystawców i jeszcze więcej sprzętu, który można dokładnie obejrzeć,
dotknąć, sprawdzić, czyli to co ja osobiście lubię najbardziej. Jednak to nie
wszystko. Dużym plusem jest fakt, że można często wyszukać perełki, tj.
wędziska, przynęty czy inny sprzęt dotąd nieznany, bądź z jakiegoś powodu
pomijany. Dlatego już po raz drugi zdecydowałem poświęcić czas i pojechać do
Poznania, by przyjrzeć się, co w tym roku mają do zaoferowania firmy
wędkarskie.
Choć stanowisk było bardzo bardzo dużo i wydawałoby się, że
nie uda się wszystkim poświęcić wystarczającą ilość czasu, plany, które
założyłem przed wyjazdem, udało się zrealizować. W tym roku moją uwagę
przyciągały wszelkiego rodzaju przynęty i zanęty do mojego ulubionego Method Feeder.
Po ilości stanowisk poświęconych tej metodzie, widać, że robi się ona coraz
bardziej popularna, co bardzo mnie cieszy. Po długim i mozolnym rekonesansie, w
tym roku postawiłem na angielską firmę Sonubaits, Bait-tech oraz pelety Coppens. Zanęty te,
przyznam szczerze, wybrałem z ciekawości, kierując się dobrymi opiniami, ale
też ciekawym zapachem. Pierwszy raz również zaopatrzyłem się w dunbellsy
Ringersa. Jednak to czy produkty tych firm sprawdzą się na moich łowiskach,
przekonam się już niebawem i z pewnością nie omieszkam poinformować Was o tym. Znalazłem również też „perełkę”, przynajmniej
wedle mojego gustu. Bardzo ciekawym dla mnie produktem okazał się cieniutki spinning
od firmy Jaxon, który przy dobrych parametrach, zaskoczył mnie proporcjonalnie
korzystną ceną. Rybomania dla mnie to również, a może przede wszystkim, rozmowa
face-to-face z wystawcami, poznanie nowych ludzi, z którymi mogę wymienić
wiedzę i doświadczenia, dowiedzieć się czegoś nowego. Nie mogę jednak powiedzieć, że z tej wyprawy
wróciłem w pełni usatysfakcjonowany. Na Rybomanii najbardziej nie podobają mi
się dwie sprawy, które niejako łączą się ze sobą. Pierwsza to ta, że gdy
podchodzę do firmowego stanowiska wystawowego, po kupno wybranego sprzętu, zostaję
skierowany do odpowiedniego sklepu. Druga natomiast, to to, iż w tych sklepach
ceny są niejednokrotnie zawyżone i to gruuuubo. Dlatego więc wiele rzeczy na
Rybomanii po prostu obejrzałem, dotknąłem, wróciłem do domu i kupiłem online. Jednak
by było ciekawiej, kupiłem dokładnie w tym samym sklepie, który na targach
oferował mi tą samą rzecz, w znaczniej wyższej cenie. Zatem wędkarskie targi
poznańskie to przede wszystkim promocja i reklama.
Sezon rozkręca się szybciej niż myślałem, więc nie pozostaje
nic innego jak ruszać nad wodę. Został otworzony kolejny osadnik Chabielice i
to chyba tam zagoszczę na następnej zasiadce. Jeśli jesteście ciekawi, z jakim
rezultatem zakończy się ten wypad, zapraszam do śledzenia bloga! Połamania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz