wtorek, 10 października 2017

Kulki


Ze względu na to, że moje wyjazdy zostały mocno ograniczone, zdecydowałem się umieścić post, w którym opisałem moją próbę produkcji własnych kulek, których używałem w ostatnim sezonie. Zapraszam do lektury.



Jestem wielkim wielbicielem eksperymentów na łowisku, zaczynając od sprawdzania innowacji w gadżetach wędkarskich, przerabiania, poprawiania sprzętu, po kombinowanie z własnymi zanętami i przynętami. Na ten sezon zdecydowałem się zrobić własne kulki proteinowe. Choć firmy w swojej gamie posiada wiele wyspecjalizowanych produktów do produkcji własnych zanęt i kulek, nie byłbym sobą gdybym nie pokusił się o dorzucenie do mieszanek czegoś od siebie. Moje eksperymenty przynosiły raz lepsze, raz gorsze rezultaty.
Pierwsze cieplejsze dni i piękne słońce zmotywowały mnie do możliwości skorzystania ze świeżych naturalnych składników, takich jak np. owoce, a co za tym idzie, miałem nieskończoną ilość możliwości łączenia ich w różne smaki i testowania na swoich łowiskach. W sezonie truskawkowym pokusiłem się o wykorzystanie tego owocu do produkcji własnych kulek. Mamy dostępnych tyle ekstraktorów i zanęt o tym zapachu, więc dlaczegożby nie spróbować z naturalnym owocem.  Truskawki znalazłem w zaprzyjaźnionej hodowli, natomiast resztę składników wykorzystałem z firmy Profess. Zacząłem od wyboru mączki, jako bazy mojego ciasta. Spośród całej gamy wybrałem mączkę sojową i przełamałem ją mączką tuńczykową, które połączyłem z ziarnami konopi i prosa.  Do tej pory sam je mieliłem, jednak firmy wprowadzają na rynek opakowania z gotowymi zmielonymi ziarnami, co pomaga w zaoszczędzeniu czasu. Moją mieszankę postanowiłem jeszcze dodatkowo dobarwić. Założyłem, że kulki mają być słodkie z lekką nutą rybiego posmaku, więc dobrałem do nich truskawkowy aromat, podkręcił on odrobinę naturalny smak, wcześniej dodanych truskawek. Ważnym elementem wykorzystania aromatów jest to, by nie przesadzić z ich dozowaniem. Zbyt mocny, intensywny zapach może zupełnie przestraszyć ryby, a przecież nie na taki efekt liczymy. Na koniec zdecydowałem się użyć dodatkowo dopalacza. Do tego powędrowały jaja i już po kilku chwilach mogłem cieszyć się widokiem pierwszych, samodzielnie wyprodukowanych kulek. Po ugotowaniu i odpowiednim wysuszeniu, zabrałem moją produkcję nad wodę, by sprawdzić ich działanie.
Wybrałem dość znane mi łowisko, na które często zabieram słodkie smaki w postaci zanęt i przynęt. Zanęciłem łowisko zanętą przeznaczoną na karpie i moimi kulkami. Pełen nadziei zamontowałem moją kulkę na końcu haczyka i czekałem zniecierpliwiony na efekt. Efektu niestety nie było. Zastanawiałem się długo czy jest to wina mojego, być może nieudolnego patentu i eksperymentowania z produkcją własnych kulek czy może akurat tego dnia po prostu nie miałem szczęścia. Postanowiłem nie poddać się i wyruszyłem na wyprawę raz jeszcze, tym razem uzbrojony również w gotowe „firmowe” kulki o smaku truskawki-ryby, które ulokowałem na drugiej wędce. Miał to być test dla mojej produkcji. Po kilku chwilach spędzonych nad wodą, wędka z gotową kulką dała o sobie znać, a na jej końcu zawiesił się niewielki karp. Po wypuszczeniu ryby do wody i zarzuceniu wędki, znów zauważyłem branie. Straciłem nadzieję, że kulki z mojego przepisu mają jakąkolwiek moc przyciągania ryb. Jednak po dłuższym czasie i druga wędka zaczęła dawać sygnały o braniach. Kulki posmakowały niewielkim karpiom oraz leszczom. Tego dnia wróciłem do domu usatysfakcjonowany. Postanowiłem, że poeksperymentuje również z innymi naturalnymi owocami, by przyciągnąć również większe ryby. Eksperyment nadal trwa. Truskawka, jak na razie okazała się być najlepszym wyborem, jednak moja wyobraźnia jeszcze się nie kończy, więc może uda mi się zaskoczyć jakimś nietypowym patentem.


Zachęcam wszystkich do eksperymentowania ze swoimi przynętami. Przygotowanie własnych kulek nie jest aż tak trudne, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. Nie trzeba się zrażać po pierwszych niepowodzeniach, powoli dojdziemy do wprawy i dobierzemy odpowiednią ilość składników i aromatów. Przy odpowiednim dozowaniu produktów, cała masa ładnie się ugniata, a same kulki są jednolite i nie rozsypują się.
Taka produkcja daje nam naprawdę dużo możliwości, jeśli chodzi o wybór składników, możliwość tworzenia własnych smaków itp. Zaoszczędzimy na pewno parę groszy, przy okazji być może odnajdziemy najlepszą przynętę, która okaże się „killerem” na przykład na zawodach wędkarskich, a złapanie pięknego okazu na kulkę własnej produkcji może okazać się bezcenne.  Zachęcam przynajmniej do próby produkcji, a może was to wciągnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz