Ze
względu na to, że moje wyjazdy zostały mocno ograniczone, zdecydowałem się
umieścić post, w którym opisałem moją próbę produkcji własnych kulek, których
używałem w ostatnim sezonie. Zapraszam do lektury.
Jestem
wielkim wielbicielem eksperymentów na łowisku, zaczynając od sprawdzania
innowacji w gadżetach wędkarskich, przerabiania, poprawiania sprzętu, po
kombinowanie z własnymi zanętami i przynętami. Na ten sezon zdecydowałem się
zrobić własne kulki proteinowe. Choć firmy w swojej gamie posiada wiele
wyspecjalizowanych produktów do produkcji własnych zanęt i kulek, nie byłbym
sobą gdybym nie pokusił się o dorzucenie do mieszanek czegoś od siebie. Moje
eksperymenty przynosiły raz lepsze, raz gorsze rezultaty.
Pierwsze
cieplejsze dni i piękne słońce zmotywowały mnie do możliwości skorzystania ze
świeżych naturalnych składników, takich jak np. owoce, a co za tym idzie, miałem
nieskończoną ilość możliwości łączenia ich w różne smaki i testowania na swoich
łowiskach. W sezonie truskawkowym pokusiłem się o wykorzystanie tego owocu do
produkcji własnych kulek. Mamy dostępnych tyle ekstraktorów i zanęt o tym
zapachu, więc dlaczegożby nie spróbować z naturalnym owocem. Truskawki znalazłem w zaprzyjaźnionej
hodowli, natomiast resztę składników wykorzystałem z firmy Profess. Zacząłem od
wyboru mączki, jako bazy mojego ciasta. Spośród całej gamy wybrałem mączkę
sojową i przełamałem ją mączką tuńczykową, które połączyłem z ziarnami konopi i
prosa. Do tej pory sam je mieliłem, jednak
firmy wprowadzają na rynek opakowania z gotowymi zmielonymi ziarnami, co pomaga
w zaoszczędzeniu czasu. Moją mieszankę postanowiłem jeszcze dodatkowo dobarwić.
Założyłem, że kulki mają być słodkie z lekką nutą rybiego posmaku, więc
dobrałem do nich truskawkowy aromat, podkręcił on odrobinę naturalny smak,
wcześniej dodanych truskawek. Ważnym elementem wykorzystania aromatów jest to,
by nie przesadzić z ich dozowaniem. Zbyt mocny, intensywny zapach może zupełnie
przestraszyć ryby, a przecież nie na taki efekt liczymy. Na koniec zdecydowałem
się użyć dodatkowo dopalacza. Do tego powędrowały jaja i już po kilku chwilach
mogłem cieszyć się widokiem pierwszych, samodzielnie wyprodukowanych kulek. Po
ugotowaniu i odpowiednim wysuszeniu, zabrałem moją produkcję nad wodę, by
sprawdzić ich działanie.
Wybrałem
dość znane mi łowisko, na które często zabieram słodkie smaki w postaci zanęt i
przynęt. Zanęciłem łowisko zanętą przeznaczoną na karpie i moimi kulkami. Pełen
nadziei zamontowałem moją kulkę na końcu haczyka i czekałem zniecierpliwiony na
efekt. Efektu niestety nie było. Zastanawiałem się długo czy jest to wina
mojego, być może nieudolnego patentu i eksperymentowania z produkcją własnych
kulek czy może akurat tego dnia po prostu nie miałem szczęścia. Postanowiłem
nie poddać się i wyruszyłem na wyprawę raz jeszcze, tym razem uzbrojony również
w gotowe „firmowe” kulki o smaku truskawki-ryby, które ulokowałem na drugiej
wędce. Miał to być test dla mojej produkcji. Po kilku chwilach spędzonych nad
wodą, wędka z gotową kulką dała o sobie znać, a na jej końcu zawiesił się
niewielki karp. Po wypuszczeniu ryby do wody i zarzuceniu wędki, znów
zauważyłem branie. Straciłem nadzieję, że kulki z mojego przepisu mają
jakąkolwiek moc przyciągania ryb. Jednak po dłuższym czasie i druga wędka zaczęła
dawać sygnały o braniach. Kulki posmakowały niewielkim karpiom oraz leszczom.
Tego dnia wróciłem do domu usatysfakcjonowany. Postanowiłem, że
poeksperymentuje również z innymi naturalnymi owocami, by przyciągnąć również większe
ryby. Eksperyment nadal trwa. Truskawka, jak na razie okazała się być
najlepszym wyborem, jednak moja wyobraźnia jeszcze się nie kończy, więc może
uda mi się zaskoczyć jakimś nietypowym patentem.
Zachęcam
wszystkich do eksperymentowania ze swoimi przynętami. Przygotowanie własnych
kulek nie jest aż tak trudne, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. Nie
trzeba się zrażać po pierwszych niepowodzeniach, powoli dojdziemy do wprawy i
dobierzemy odpowiednią ilość składników i aromatów. Przy odpowiednim dozowaniu
produktów, cała masa ładnie się ugniata, a same kulki są jednolite i nie
rozsypują się.
Taka
produkcja daje nam naprawdę dużo możliwości, jeśli chodzi o wybór składników,
możliwość tworzenia własnych smaków itp. Zaoszczędzimy na pewno parę groszy,
przy okazji być może odnajdziemy najlepszą przynętę, która okaże się „killerem”
na przykład na zawodach wędkarskich, a złapanie pięknego okazu na kulkę własnej
produkcji może okazać się bezcenne.
Zachęcam przynajmniej do próby produkcji, a może was to wciągnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz