Wspólnie ze znajomym wybraliśmy się na dobową zasiadkę,
zaczynając od piątkowego popołudnia. Każdy z nas za cel obrał sobie białoryb,
do wieczora delikatnie później na większe przynęty. Niestety do rana cisza i
spokój. Rano nasz sąsiad zacina fajną rybę, po krótkiej walce, na macie ląduje
ładny 12-sto kilowy karp(rybę można zobaczyć na stronie BBW). My nadal bez efektów, szybka
zmiana miejsca kładzenia zestawów i mamy pierwsze efekty. Brania były delikatne i trudno było je
zaciąć, kilka prób i okazuje się że to jazie. Następnie pojawiają się leszcze i
karpie oraz (jak dla mnie) ładny krąp, mój osobisty rekord, podobnie jeden
z jazi. Tego dnia ryby bardziej
reagowały na kolor niż na smak, brały wyłącznie na żółte przynęty, inne
skutecznie omijały. Dodam, że później brania były bardzo efektowne i mocne,
kilka razy ratowałem wędkę z wody, ryba nawet nie ostrzegała tylko od razu
wyrywała kij z podpórek. Działo się tak, ponieważ łapaliśmy blisko trzcin i
mieliśmy mocniej skręcone hamulce, gdy ryby dostały luzu, raczej je traciliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz